Syndrom oszusta: jak przestać umniejszać własne sukcesy i zacząć je doceniać.

Miejsce na Twoją reklamę. Zapraszam do kontaktu.

Czy to ja, czy ktoś zaraz odkryje, że wszystko mi się tylko „udało”?

Znasz to uczucie, kiedy siedzisz przed lustrem, patrzysz na swoje tatuaże — te wszystkie symbole odwagi, zmian i decyzji — i myślisz: „Serio? Ja to zrobiłam?”. A potem włącza się mały sabotażysta w głowie, który syczy: „Nie przesadzaj, po prostu miałaś szczęście.”

Właśnie tak zaczyna się przygoda z syndromem oszusta. Wiem coś o tym, bo długo udawałam, że nie istnieje. Tylko że ostatecznie trudno jest z nim wygrać metodą „udawaj, że nie ma problemu”. Więc usiadłam, jak dorosła kobieta z tatuażem na ramieniu i latte w dłoni, i zaczęłam rozkminiać, skąd się to bierze i jak przestać umniejszać sobie samej.

Skąd się bierze ten cały syndrom oszusta?

Najprościej: z głowy. Ale żeby nie było za łatwo — to nie tylko kwestia „myślenia negatywnie”. Syndrom oszusta to pułapka, w którą wpadają głównie osoby ambitne. Brzmi ironicznie, prawda? Im więcej osiągasz, tym bardziej boisz się, że w końcu ktoś zauważy, że „nie zasługujesz”.

Kiedyś myślałam, że tylko ja tak mam. A potem odkryłam, że nawet najbardziej pewne siebie kobiety — artystki, liderki, tatuatorki, matki, przyjaciółki — potrafią mieć momenty, kiedy czują się jak podróbka własnej wersji. W świecie, który uwielbia porównania, filtry i perfekcyjny wizerunek, to zjawisko ma niestety idealne warunki, żeby kwitnąć.

Trochę historii (czyli nie tylko my tak mamy)

W latach 70. dwie psycholożki, Pauline Clance i Suzanne Imes, zauważyły, że wiele kobiet, mimo świetnych wyników i sukcesów, kompletnie nie wierzy w swoje kompetencje. Nazwały to impostor phenomenon. I co ciekawe — ich badania pokazują, że dotyczy to szczególnie kobiet, które mają tendencję do perfekcjonizmu i nadodpowiedzialności. Czyli – dzień jak co dzień!

Jak objawia się syndrom oszusta w codzienności?

Nie trzeba mieć tabliczki „Mam syndrom oszusta”, żeby rozpoznać jego objawy. Wystarczy sięgnąć pamięcią:

  • Komplement od znajomej: „Wow, świetnie ci wyszedł ten tatuaż!” Ty: „Eee, to tylko szczęście.”
  • Awans w pracy: zamiast cieszyć się, myślisz: „Pewnie zabrakło innych kandydatów.”
  • Nowy projekt: zamiast ekscytacji — panika, że tym razem się „wyda”.

Brzmi znajomo? Witamy w klubie, wstęp wolny, ale wyjście obowiązkowe.

Jak przestać umniejszać własne sukcesy?

Przyznam — nie ma jednego magicznego tatuażu, który wymaże te myśli. Ale są sposoby, żeby krok po kroku zacząć traktować siebie z równą czułością, jaką dajesz innym.

1. Zatrzymaj się i nazwij to

Nie uciekaj w działanie. Czasem trzeba powiedzieć na głos: „Okej, to jest ten moment, kiedy czuję się jak oszustka.” To nie sprawi, że uczucie zniknie, ale oswoi je. A oswojony potworek już nie jest taki przerażający.

2. Zrób listę faktów, nie emocji

Kiedy czuję, że zaraz ucieknę w spiralę „nie zasługuję”, siadam z notesem i spisuję konkretne rzeczy, które zrobiłam. Nie: „miałam szczęście z klientką”. Tylko: „zrobiłam projekt, który wymagał 7 godzin pracy i klientka była zachwycona”. Fakty są twarde — emocje potrafią być dramatyczne.

3. Nie porównuj wersji „za kulisami” z czyjąś wersją „na scenie”

Wiem, że Instagram kusi — cudze sukcesy wyglądają tak łatwo. Ale ty widzisz tylko efekt, nie widzisz stresu, potu, ani trzeciego espresso o 2 w nocy. Porównując się, zawsze przegrasz, bo znasz swoje kulisy zbyt dobrze.

4. Naucz się przyjmować komplementy

To zaskakująco trudne. Kiedy ktoś mówi: „Ale świetnie to ogarnęłaś”, a ty odpowiadasz: „Oj, przestań”, to też jest forma umniejszania. Następnym razem spróbuj po prostu powiedzieć: „Dziękuję.” Bez tłumaczeń, bez bagatelizowania. Ot, wdzięczność — kropka.

5. Zmieniaj narrację w głowie

Zamiast „miałam szczęście”, powiedz „pracowałam na to”. Zamiast „udało mi się”, powiedz „zrealizowałam to”. Słowa mają moc — są jak tatuaż: utrwalają to, w co naprawdę wierzysz.

6. Celebruj, nawet drobiazgi

Nie musisz czekać na Oscara. Zakończyłaś trudne spotkanie, zrobiłaś piękny tatuaż, oddałaś projekt na czas – to też sukcesy! Świętuj je. Zrób sobie kawę, kup mały prezent, przypominaj sobie, że każdy krok się liczy. Małe rytuały pomagają budować nawyk dostrzegania wartości w tym, co już masz.

Dlaczego to szczególnie dotyczy kobiet?

Powiedzmy sobie szczerze — mamy w sobie zakodowane, że powinnyśmy „nie przesadzać”, być skromne, nie chwalić się, żeby nikt nie pomyślał, że jesteśmy zarozumiałe. A tymczasem mężczyźni często widzą w sukcesie dowód swoich umiejętności, a kobiety — ryzyko, że ktoś zaraz im to odbierze. Czas to odczarować.

Nasze babki walczyły o prawo głosu, my możemy walczyć o prawo do powiedzenia z uśmiechem: „Tak, sama to osiągnęłam.”

Mój sposób na walkę z syndromem oszusta

Zrobiłam sobie tatuaż z małym napisem „jestem wystarczająca”. Na nadgarstku, żeby widzieć go codziennie. Nie dlatego, że zapomniałam, jak się pisze afirmacje, tylko dlatego, że czasem trzeba mieć fizyczne przypomnienie tego, że jesteś okej taka, jaka jesteś. Nie lepsza, nie gorsza — po prostu wystarczająca.

Z każdą nową sytuacją, która mnie przeraża, staram się zamiast panikować — zatrzymać i przypomnieć sobie: „Zasługuję na to, co mam”. I wiecie co? Działa. Powoli, ale działa.

Jeśli czujesz, że to o tobie…

To nie jesteś sama. I to wcale nie musi być koniec historii. Syndrom oszusta to jak tatuaż, tylko odwrotnie — on nie musi zostać z tobą na zawsze. Możesz go „zagoić” nowymi doświadczeniami, rozmowami, wsparciem innych kobiet, które też przez to przechodzą.

Bo chociaż głos w głowie mówi, że „to nic wielkiego”, to prawda jest taka — twoje sukcesy są czymś wielkim. Nawet jeśli nie zawsze potrafisz to poczuć.


Najczęściej zadawane pytania

  1. Czy syndrom oszusta to oficjalna diagnoza?

    Nie, to nie zaburzenie psychiczne, tylko sposób myślenia, który może pojawić się u każdego — zwłaszcza u osób ambitnych i perfekcyjnych.

  2. Dlaczego częściej dotyczy kobiet?

    Kultura wychowuje nas w przekonaniu, że powinnyśmy być skromne i grzeczne. To sprawia, że sukces często odbieramy jako coś „nadprogramowego”.

  3. Jak mogę rozpoznać, że mam syndrom oszusta?

    Jeśli często czujesz, że nie zasługujesz na pochwały, boisz się „zdemaskowania” lub przypisujesz swoje sukcesy szczęściu — to mogą być klasyczne objawy.

  4. Czy da się z niego całkowicie wyleczyć?

    Nie w jeden dzień, ale da się nauczyć żyć bez jego wpływu. To kwestia pracy nad świadomością, samoakceptacją i zmianą sposobu myślenia.

  5. Jak reagować, gdy ktoś umniejsza mój sukces?

    Nie przyłączaj się do tego. Z uśmiechem powiedz: „Tak, jestem z siebie dumna.” To prosty, ale skuteczny sposób na zmianę narracji.

  6. Czy tatuaż może pomóc w budowaniu pewności siebie?

    Dla wielu osób tak. Symbol, który przypomina o twojej sile czy wartości, może być codziennym wsparciem w walce z wątpliwościami.

  7. Jak przestać się porównywać?

    Świadomie filtruj to, co widzisz w mediach społecznościowych. Porównuj się tylko do siebie sprzed miesiąca, nie do innych.

  8. Jakie codzienne nawyki pomagają zwalczać syndrom oszusta?

    Notuj swoje osiągnięcia, przyjmuj komplementy bez tłumaczeń, świętuj małe rzeczy i otaczaj się ludźmi, którzy cię wspierają.

  9. Czy warto o tym rozmawiać z innymi?

    Jak najbardziej. Często dopiero rozmowa z kimś, kto ma podobne doświadczenia, pomaga zobaczyć, że nie jesteś „dziwna”.

  10. Co zrobić, jeśli syndrom oszusta paraliżuje mnie w pracy?

    Rozważ rozmowę z terapeutką lub coachem. Profesjonalne wsparcie potrafi zdziałać cuda — i nie ma w tym nic wstydliwego.