Hej, wewnętrzny krytyku — przyszedł czas na przerwę!
Znasz ten głos w głowie, który mówi, że mogłaś zrobić coś lepiej? Ten, który porównuje cię z innymi, krytykuje każde potknięcie i szepcze, że nie jesteś „wystarczająca”? Tak, dokładnie o nim dzisiaj będzie mowa. Ale spokojnie — nie będziemy się na niego złościć (choć kusi, wiem). Nauczymy się go raczej uciszać i budować w sobie coś znacznie silniejszego: autentyczną, ciepłą samoocenę.
Skąd się bierze ten wewnętrzny maruda?
Nie budzimy się pewnego dnia z automatycznym mechanizmem samokrytyki. On się w nas osadza latami — jak tatuaż, tylko taki, którego wcale nie chciałyśmy. Słowa, które kiedyś usłyszałyśmy („nie wypada”, „inni zrobią to lepiej”, „nie przesadzaj z tą pewnością siebie”), wdrukowały się i zaczęły grać rolę wewnętrznego komentatora życia.
Ja swojego krytyka nazywam Zośką Perfekcyjną. Zośka lubi zabierać głos zawsze wtedy, gdy próbuję czegoś nowego. Kiedy zrobiłam swój pierwszy tatuaż — małego księżycowego kota na nadgarstku — też się odezwała: „A co, jak ci się znudzi?”. (Spoiler: nie znudził). Ale nauczyłam się jej odpowiadać: „Dzięki, Zośka, ale mam to pod kontrolą” — i serio działa!
Dlaczego jesteśmy dla siebie tak surowe?
Bo jesteśmy przyzwyczajone do oceniania. Już od szkoły wszystko jest albo „piątka”, albo „dwója”. Potem przychodzi życie, Instagram, znajomi, porównania, filtry… i bach — nasz mózg ciągle szuka dowodów na to, że coś trzeba poprawić. A przecież nie da się „poprawić” człowieczeństwa!
Co ciekawe, badania psychologiczne pokazują, że kobiety dwa razy częściej niż mężczyźni zaniżają własne kompetencje, nawet jeśli obiektywnie robią świetną robotę. I nie chodzi o brak ambicji — raczej o ten malutki, wewnętrzny głosik, który w nas siedzi i sabotuje pewność siebie.
Pierwszy krok: zauważ, że to tylko głos
To w sumie najtrudniejszy, ale też najbardziej wyzwalający etap. Kiedy zaczynasz zauważać myśli typu: „Jestem beznadziejna”, zatrzymaj się i pomyśl: „Aha, to tylko moja wewnętrzna narracja, nie fakt.”
Najprostsze ćwiczenie? Złap krytyczną myśl i zapytaj siebie: „Czy powiedziałabym to przyjaciółce?” Pewnie nie. Więc czemu mówisz to sobie? Warto wprowadzić zasadę: mówię do siebie tak, jak do kogoś, kogo kocham.
Mój sposób: notatnik odczarowujący Zośkę
Kiedyś zaczęłam zapisywać wszystkie momenty, w których atakowała mnie surowa myśl. Obok dopisywałam wersję „życzliwą”. Na przykład:
- „Nie ogarniam pracy tak dobrze jak inni” → „Uczę się w swoim tempie i robię postępy każdego dnia.”
- „Wyglądam fatalnie w tej sukience” → „To tylko kiecka, a mój uśmiech i tak kradnie show.”
Brzmi banalnie, ale po tygodniu zaczęłam zauważać, że automatycznie szukam pozytywnego kontrargumentu. A Zośka? Coraz częściej milczy.
Drugi krok: zrób miejsce na przyjemność
Samoocena nie rośnie od samego „ciśnięcia się” pozytywnymi afirmacjami. Potrzebuje też poczucia, że życie ma smak. Serio, jeśli codziennie tylko gonisz, porównujesz i jesteś dla siebie surowa, to kiedy masz się sobą zachwycać?
Znajdź coś, co totalnie nie ma celu, a daje radość. Może haft, może spacer po zachodzie słońca, może… mały tatuaż symbolizujący siłę? Ja po każdym większym przełomie w życiu robię sobie coś symbolicznego – raz to był delikatny napis „enough”, a raz małe serce na żebrach. Każdy z nich przypomina mi, że jestem wystarczająca.
Mini lista przyjemności, które karmią samoocenę
- Załóż ulubioną bluzkę nawet bez okazji.
- Zrób coś tylko dla siebie – kawa, sól do kąpieli i cisza w tle.
- Wyłącz powiadomienia na weekend. To akt miłości własnej!
- Powiedz sobie komplement rano – serio, nikt nie musi słyszeć.
Trzeci krok: otaczaj się ludźmi, którzy zamiast ściągać – wspierają
Nie da się lubić siebie, jeśli otaczasz się ludźmi, którzy ciągle coś ci wytykają. Energia jest zaraźliwa! Czasem lepiej mieć dwie bliskie osoby, które kibicują, niż całą grupę, która subtelnie ocenia.
Jeśli czujesz, że po spotkaniu z kimś czujesz się gorzej – posłuchaj tego sygnału. To nie zawsze znaczy, że ktoś „zły”, tylko że jego energia nie rezonuje z twoją. A lubienie siebie to nie tylko wewnętrzna praca, to też świadomy dobór otoczenia.
Mała historia o akceptacji ciała (i tuszu)
Pamiętam pewną dziewczynę w studiu tatuażu — przyszła zrobić swój pierwszy wzór, delikatny napis „self love” na obojczyku. Siedziała spięta, a gdy poprosiłam, by zerknęła w lustro po zakończeniu, rozpłakała się. Ale nie ze strachu — z ulgi. Powiedziała: „Pierwszy raz coś zrobiłam tylko dla siebie”.
To był ten moment, kiedy przypomniałam sobie, że każdy z nas ma swoją ścieżkę do akceptacji. Czasem wymaga odwagi, by postawić siebie na pierwszym miejscu — ale to naprawdę nie egoizm. To zdrowa relacja z samą sobą.
Ćwiczenia, które pomagają zaprzyjaźnić się ze sobą
- Poranny rytuał lustra. Spójrz na siebie i znajdź choć jedną rzecz, którą lubisz. Powiedz ją na głos. Tak! Głośno.
- Dziennik wdzięczności. Każdego dnia zapisz trzy rzeczy, za które jesteś sobie wdzięczna. Nie światu – sobie.
- Challenge bez porównań. Przez tydzień nie oceniaj siebie na tle innych. Obserwuj, jak zmienia się twoje samopoczucie.
- Rozmowa z krytykiem. Nadaj mu imię. Odpowiadaj mu z dystansem – jak marudnemu znajomemu, który trochę przesadza.
Kiedy warto poszukać wsparcia
Jeśli czujesz, że wewnętrzny krytyk przejął zbyt dużą władzę – to żaden wstyd poprosić o pomoc. Rozmowa z psychologiem czy terapeutką może być jak znalezienie nowego lustra – takiego, które pokazuje cię w prawdziwym świetle. My, kobiety, często myślimy, że powinnyśmy „same dać radę”. Ale czasem największym dowodem siły jest poproszenie o wsparcie.
Bo pewność siebie to nie arogancja
Czasem boimy się lubić siebie, bo wydaje nam się, że to egoizm, że ludzie pomyślą, że „urosłyśmy w piórka”. Ale wiesz co? Czym innym jest pokochanie siebie z czułością, a czym innym – wynoszenie się ponad innych.
Lubienie siebie to spokojne uznanie, że jesteś okej, taka jaka jesteś. Bez filtrów, bez poprawek, bez „ale”.
Podsumowując
Polubić siebie to proces. Czasem przypomina wchodzenie po schodach w zbyt wysokich butach – potykasz się, poprawiasz sukienkę, ale idziesz dalej. Każdy krok to małe zwycięstwo nad starym nawykiem. I nawet jeśli dzisiaj wewnętrzny krytyk jeszcze szepcze, to możesz mu odpowiedzieć: „Dziękuję, że się martwisz, ale teraz to ja decyduję.”
A potem po prostu – zrób coś dobrego dla siebie. Bo to, że jesteś tu, czytasz i chcesz nad sobą pracować, już dowodzi, że masz w sobie siłę. A to, moja droga, jest najpiękniejszy tatuaż na twoim sercu.
Najczęściej zadawane pytania
-
Jak rozpoznać, że mój wewnętrzny krytyk zbyt mocno wpływa na życie?
Jeśli częściej czujesz się winna niż dumna, boisz się próbować nowych rzeczy lub stale się porównujesz – to znak, że krytyk gra pierwsze skrzypce.
-
Czy pozytywne afirmacje naprawdę działają?
Tak, jeśli są autentyczne. Nie chodzi o „jestem milionerką”, tylko o „zasługuję na dobre rzeczy” – coś, co brzmi prawdziwie w twojej głowie.
-
Jak szybko można poprawić samoocenę?
To proces, nie sprint. Pierwsze efekty poczujesz, gdy przestaniesz bezmyślnie wierzyć każdej negatywnej myśli o sobie.
-
Czy terapia pomaga w zbudowaniu pewności siebie?
Zdecydowanie. Terapeutka pomoże rozbroić źródło krytycznego myślenia i nauczy nowych, wspierających sposobów reagowania.
-
Jak reagować, gdy ktoś mnie krytykuje?
Oddziel fakty od emocji. Czasem warto wysłuchać, ale jeśli to krytyka złośliwa – po prostu ją odłóż. Nie każda opinia jest warta twojej energii.
-
Czy tatuaż może pomóc w samoakceptacji?
Dla wielu kobiet tak. Symboliczny wzór potrafi przypominać o sile i pozytywnych zmianach, które w sobie odkryły.
-
Co zrobić, gdy porównywanie się do innych staje się obsesją?
Ogranicz media społecznościowe i wróć do rzeczywistości. Porównuj się tylko z tą sobą sprzed tygodnia – to jedyne zdrowe porównanie.
-
Czy można całkowicie uciszyć wewnętrznego krytyka?
Pewnie nie, ale można go „przeprogramować”, by stał się wewnętrznym doradcą, nie sabotażystą. Balans to klucz.
-
Jak inspirować się innymi bez zaniżania samooceny?
Zamiast myśleć „też bym tak chciała”, zapytaj siebie: „czego mogę się nauczyć?”. Inspiracja bez porównania to czysta motywacja.
-
Co zrobić, gdy mam „gorszy dzień z samooceną”?
Przytul siebie emocjonalnie. Zrób coś, co cię uspokaja, np. spacer lub kąpiel. Wszyscy mamy takie dni – to zupełnie normalne.

